05 października 2010

pośród wirujących liści.

Czasami mam taki czas, że chciałabym się zakopać w ciepłej kołdrze, wziąć do ręki książkę, jedną z tych moich ulubionych, które nieustannie kuszą z półki, jednak nie mam czasu. Nadeszła jesień.
Jak pamiętam poprzednie jesienie??
Niespecjalnie. Szaro - bure ulice, chłodny wiatr, zimny deszcz, opadające liście. I gdzieś pośrodku tej całej zawieruchy stoję ja. Wiatr niespecjalnie zwraca uwagę na to, że wolałabym, by moje włosy nie były w cudownym nieładzie przedstawiającym nie wiadomo co. Deszcz nie zważa na to, gdzie pada i trafia w najbardziej wrażliwe miejsca, spadnie a to kropla na rzęsę, a to na czubek nosa, na wargę, na odsłonięty fragment szyi. W ogrodzie staczam nieustanną walkę z liśćmi, by w końcu zostawić je w spokoju. Jesień w moim życiu właśnie tak wyglądała najczęściej - zmaganie się z trudnościami, próba zrobienia czegoś, co koniec końców i tak się nie udaje. Tak to się kończyło. Tegoroczna jesień jest inna. Od początku to czułam. Może i jest ten sam nieznośny wiatr, co współgra z deszczem szydzącym z mojego sprzeciwu, ale moje nastawienie jest inne, inne jest też działanie. Nie chcę być nastawiona na niepowodzenie, choć z pewnymi sprawami po prostu sobie odpuszczam, ale za inne biorę się porządnie i wierzę w powodzenie. Ja pokochałam tą jesień taką, jaka jest. Z tymi zmianami pogody. Z moimi zmianami nastroju, z moimi problemami. Kiedyś prześcigałam się w myśleniu nad tym, którą porę roku kocham najbardziej. Wiosnę uwielbiam za to, że wszystko się budzi, rozkwita, piękniej pachnie powietrze, w duchu jest wielka chęć do działania. Lato to czas odprężenia, czas wyjazdów, dalekich i bliższych. Jesień jest piękna, bo zatrzymuje człowieka w biegu za czymś, co trudno określić. Zima ma wiele uroku, wiele zachwytu nad delikatnością z jaką opadają płatki śniegu, nad ciepłem w domu, który jest oddzielony grubymi murami od mrozów, nad gwieździstym niebem i iskrzącym się śniegiem po zmroku. Tak, jestem optymistką i tak, bardzo się cieszę, że Bóg umiejscowił mnie w Polsce, w swoich planach, bo tylko tu są tak piękne zimy, wiosny, lata, jesienie... Tylko tu. I nigdzie indziej. Tylko tu wrzesień pachnie krwią poległych w walce o kraj, tylko tu w morzu kryją się wraki i resztki broni chemicznej.

nie chcę być nią...

5 komentarzy:

  1. tzn? nie chcesz być bronią chemiczną? czy jesienią? :)Eh, to nasze myslenie ...kobiety

    OdpowiedzUsuń
  2. ta myśl na koniec jest wyrwana z kontekstu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Monika M. nigdy niczego nie wyrywa z kontekstu ... Ona zawsze jest w kontekście - tak tylko chciałbym zauważyć ...
    Ale dopuszczam pomyłkę = błąd mojego myślenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam za odwagę. I za optymizm. Może troszkę nawet zazdroszczę.
    Obyś wytrwała i obyś zaraziła takim myśleniem wiele osób :)

    Pcheła

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze cieszy mnie fakt, że ktoś inny ma radość z tego, iż Bóg postawił go (ją) w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, w odpowiedniej dla niego (niej) chwili... Czemu? Bo wtedy właśnie zaczyna myśleć właśnie tak jak On :)
    :D
    Dołączam się do Twojej radości, gdyż ja też czuje podobnie!:) Jest pięknie i Bóg dokładnie wiedział jak wszystko zaplanować!:)
    Uśmiechu! +

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już kliknąłeś w tą magiczną ikonkę, napisz proszę, to, co przychodzi Ci na myśl po przeczytaniu. Nie reklamuj swoich blogów, nie pisz komentarzy w stylu: fajny blog itp. Dziękuję. Autorka bloga.