22 października 2011

Jak świętować, by błogosławionego nie sprofanować...


Ten post tak à propos dnia, jaki dzisiaj obchodzimy. Dziś po raz pierwszy w Kościele Katolickim jest wspomnienie błogosławionego Jana Pawła II. Patrząc na dzisiejsze społeczeństwo, na to całe pokolenie JP2, mam pewną propozycję. Zamiast kupować zdjęcie papieża Polaka okraszone tandetnymi muszelkami, nie znad polskiego morza, sprowadzane Bóg wie skąd, zamiast lalki – Jana Pawła II, zamiast wina z widniejącym wizerunkiem błogosławionego, czy w końcu popielniczki, zapałek, albo i zapalniczki z rozpikselowanym zdjęciem na etykietce naszego rodaka, pójdźmy na Mszę, pomódlmy się, by się za nami wstawiał, a nie propagujmy kultury kiczu i wyzysku na naiwności. Jeśli zaopatrywanie się w wątpliwej jakości gadżety ma za zadanie pokazać, że jesteśmy dumni z wielkiego duchem Polaka, że był i jest On dla nas przykładem, to tylko pogratulować. Moim skromnym zdaniem, nie na tym zależało bł. Janowi Pawłowi II. Jeśli chcesz pokazać, że jesteś kimś, kto identyfikuje się z nauką Karola Wojtyły, zacznij się w niej zagłębiać i ja przekładać na swoje życie. Nie ma nic bardziej bezmyślnego jak upychanie wszędzie, gdzie się da Jego wizerunku, za wszelką cenę. Jak już doświadczamy tego, można nosić przy kluczykach wizerunek błogosławionego, można kupować cebulki tulipanów nazwane Jan Paweł II, można podpalać papierosy zapalniczką, na której widzimy słynnego Lolka, ale po co? Jaki to ma sens?
Te i trochę inne sytuacje ostatnio uświadamiają mi jedno – żyjemy bez głębszego sensu i bez zastanowienia się nad tym, co czynimy. Czy nie szkoda czasu na marnotrawienie go na coś bezsensownego? Czy w zamian za to, nie lepiej chwilę przerwać nasz wir pracy, by zaszczepić w sobie poczucie sensu tego, co czynię?
Kolejna, głośna już sprawa, która mnie dotknęła, to spreparowany materiał filmowy, w której główną rolę bierze nasz prezydent. Już mniejsza o to, że się pomylił, wspominając o niejakim Janie Pawle... III. Każdy jest tylko człowiekiem i pomyłka się zdarza nawet tym z pozoru 'idealnym'. Jednak mnie zastanawia i delikatnie porusza do przemyśleń subiektywizm mediów. Oczywiście miałam świadomość manipulacji na potrzeby własne, świadomość tego, że choć z założenia media publiczne powinny być obiektywne, to takie nie są, ale pozostaje w mojej pamięci wielki niesmak, gdy środki masowego przekazu informacji wycinają to, co im się podoba i sklejają tak, jak chcą. Co trzeba robić, by odnaleźć prawdę i się nie zagubić w zalewającej nas ilości fałszu i obłudy? Czy w dzisiejszym, jakże postępowym świecie istnieje miejsce na prawdę? A może jest ona po prostu dla większości niewygodna, niemodna?
Dzisiejszy dzień zaczęłam Mszą, tuż po północy, w dniu, kiedy mamy wspomnienie wyżej opisanego błogosławionego. Tak na marginesie, bardzo cenię sobie ten czas i możliwość spotkania się z Bogiem, również poprzez ubogacający kontakt z ciekawymi ludźmi, na comiesięcznych czuwaniach u ojców Redemptorystów. Zawsze jest to niewątpliwa łaska i moment, w którym można sobie wiele poukładać. Wracając do tematu, zasięgnę do poezji i twórczości Jana Pawła II. Na tym zakończy się moje dziękczynienie ( oczywiście oprócz modlitwy). Jak widać, można przeżyć bez konsumpcjonistycznego nastawienia na uwielbienie tak wielkiego człowieka.

5 komentarzy:

  1. Bo to nie jest pokolenie JP II ale JP (Janusza Palikota), a takim to wszystko jedno. Dobrze, że istnieje przeciwwaga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tak. To że wyjechałam dało mi świadomość, że potrafię wiele rzeczy zrobić sama, nie ważne ile kilometrów będę od domu..
    // a co do posta. Uważam, że jeżeli ktoś chce kupować takie rzeczy to niech kupuje. Może jemu sprawia to radość i nadaje jakiś sens..

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam tomik wierszy Karola Wojtyły i... wymiękłam. Ta poezja jest dla mnie zdecydowanie za mądra. ;)
    Ale życzę powodzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z jednej strony noszenie jakiegoś małego symbolu, jak np. breloczek, czy medalik to chyba nic złego (sam noszę malutki medalik z Ojcem Świętym tuż obok Cudownego Medalika i wizerunku Matki Bożej), ale należy zachowywać umiar. Jeśli takie dewocjonalia nosi się jako wyraz pamięci, to dobrze, ale jeśli staje się to ,,lansem", albo talizmanem szczęścia to chyba nie tędy droga. Zgadzam się, to, co ludzie teraz robią, to już przechodzi ludzkie pojęcie, a najwięcej tego z Chin wychodzi. Nie chciałbym znaleźć się na zapałkach, czy zapalniczkach, a ludzie wklejają tam Papieża, świętych, a czasem nawet obrazem z Chrystusem wkleja się tam, gdzie popadnie.

    ,,Tryptyk..." czytałem, najpiękniejsze dla mnie są te pierwsze wiersze z I części, choć pozostałe też genialne, ale trudniejsze. Jeszcze trochę musi tomik odleżeć, nim pełnię z niego uchwycę :)

    Pozdrawiam,

    dp

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mądry, dajcy do myślenia tekst. Również uważam, że za mało zastanawiamy się na tym co robimy i po co. Nad nadawaniem sensu naszym codziennym czynnościom. Jeśli chcemy podkreślić, jak ważny jest dla nas Jan Paweł II, to nie koniecznie musi się to objawiać w formie zakupu zapalniczki z jego wizerunkiem. Moim zdaniem to zupełnie nie pasuje. Całkowicie się z Tobą zgadzam, Msza Święta jest tym szczególnym czasem, kiedy możemy Panu Bogu dziękować za naszego Papieża rodaka i prosić aby on wstawiał się za nami u Boga.

    Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już kliknąłeś w tą magiczną ikonkę, napisz proszę, to, co przychodzi Ci na myśl po przeczytaniu. Nie reklamuj swoich blogów, nie pisz komentarzy w stylu: fajny blog itp. Dziękuję. Autorka bloga.