05 kwietnia 2011

trans.

Wielki Post 2011 w toku.
Coraz częściej przypomina mi się jeden z moich ulubionych cytatów z Pisma Świętego:
"Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! "

Ap 3,19

Pierwszy raz czytając te słowa, czy też ogólnie słysząc je, że Bóg poprzez doświadczanie mnie, w sposób często bolesny okazuje mi swoją miłość, byłam w szoku i po prostu nie dowierzałam tym słowom, bo jak to tak? Prowadzenie człowieka drogą poprzez ciernie i raniące stopy skały nie wydaje się być wyrazem ojcowskiej miłości. Wyprowadzanie na przysłowiową pustynię również nie. Jednak im dłużej myślałam nad tym, im więcej razy powtarzałam sobie to zdanie w myśli, tym bardziej rozumiałam cały sens. Jezus - ukochany Syn Boży. Bóg schodzi na ziemię w postaci Jezusa, swojego Syna, który z góry ma zapowiedziane ogromne cierpienie i śmierć męczeńską. Mesjasz przychodzi dzięki niepoliczonej miłości Ojca do nas, ludzi, dla naszego zbawienia. Z takiej też miłości Baranek Boży umiera na krzyżu, by odkupić nasze winy. Z jednej strony mamy wielkie cierpienie Jezusa jako człowieka, z drugiej zaś niesamowite świadectwo miłości Stwórcy do ludzkości, do całego Dzieła. To na krzyżu dokonała się najwspanialsza ofiara miłości.
Teraz trochę tak od drugiej strony - aspekt ludzkiego cierpienia. Kiedy doznajemy krzywdy, często obwiniamy Boga, próbujemy odejść od Niego. Jednak On nas przywołuje. Właśnie w momentach, kiedy czujemy się dotknięci, często On jest przy nas. Nie daje nam bólu w prezencie, chce nas wypróbować, jak Abrahama. Nieważne, co, lub kto będzie Izaakiem. Ważne, że musimy Mu zaufać. Bezgranicznie. Podobną sytuację mamy już w NT, kiedy to uczniowie, z obawy przed sztormem budzą Jezusa. Przecież sam Bóg był przy nich w łodzi! Nie ufając Mu w 100%, woleli się upewnić, z troski o swoje życie. Mogłabym wymieniać w nieskończoność cytaty świadczące o tym, że Bóg na swój Boski sposób wyciąga do nas rękę i mówi: zaufaj. Odwagi. To ja zwyciężyłem świat - świat, w rozumieniu jako wszystko to, co grzeszne, brudne.
Post 'zainspirowany' obrazkiem z Internetu

Powiem szczerze, zasmuciłam się patrząc na tę grafikę. Ten ekran, cokolwiek by to nie było, to dzisiejszy "świat", o którym przed chwilą pisałam. My, wszyscy trwamy w transie, wpatrując się i zachwycając tym, co serwuje nam medium, bożek. Jezus z tyłu idzie swoją Drogą Krzyżową, woła nas, a my dalej swoje.
Oderwijmy się więc od swoich bożków, odejdźmy od telewizorów, komputerów, Internetu i pójdźmy w piątek na Drogę Krzyżową, pójdźmy razem z Nim. Weźmy krzyż na plecy, krzyż swoich grzechów, swojego męczeństwa, swojego życia. Zaufajmy Bogu.

9 komentarzy:

  1. Przypowieść o Abrahamie i Izaaku wydaje mi się jedną z najbardziej okrutnych pewnie tylko dlatego, że jest to jedna z mimo wszystko lżejszych, które są jednak cytowane. Uważam, że aby ją lubić, trzeba być mocno krzywdzonym przez rodziców w dzieciństwie. We mnie na szczęście poczucia bycia nikim nie wyrobiono.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw wyjaśnienie dla silki ... Abraham i Izaak to nie przypowieść! To historia człowieka wiary, który nie miał lekko. Stał się obrazem, zapowiedzią, "figurą" jak bibliści mówią. Nie byle jaka to figura, bo zapowiedź ofiary, jaką złoży Bóg Ojciec ze swego Syna. Wtedy nikt nie zatrzyma ręki, nie wskaże ofiary zastępczej w postaci baranka.
    Swoją drogą, trudna jest ta Boża miłość przez krzyż i doświadczenie. Niejeden raz pewnie się jeszcze Autorka posta o tym przekona.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten post przypomniał mi słowa ks. Twardowskiego

    Dlaczego krzyż
    uśmiech
    rana głęboka
    Widzisz
    to takie proste
    kiedy się kocha

    Z krzyża płynie miłość i nasza odwaga...

    OdpowiedzUsuń
  4. Silka, chyba zbytnio przywiązujesz wagę do osoby Izaaka, a tu chodzi przede wszystkim o życie Abrahama.
    Co do anonima, autorka niejeden raz się przekonała o tym i niejednokrotnie pewnie będzie musiała się na nowo przekonywać, jak każdy z nas. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moniko, każde życie ma znaczenie dla tego, kto jest jego posiadaczem :).

    Ciekawe, że w zasadzie nikt nie analizuje uczuć Izaaka. Jeszcze ciekawsze jest to wtedy, gdy uświadomimy sobie, że ludzie tak marginalizujący uczucia Izaaka to Ci sami ludzie, którzy prawdziwe peany piszą o możliwych uczuciach np. dzieci z próbówki poczętych w celu uratowania brata lub siostry przed chorobami genetycznymi albo o uczuciach dzieci Alicji Tysiąc :). Widocznie Izaak nie miał uczuć i służył tylko jako ilustracja pewnej tezy. Jego niedoszła ofiara poszła jednak na marne, bo nadal nie wiem jaka to teza.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo trudno jest zrozumieć trudne lekcje wiary. Czasem to niemożliwe przez lata. Jednak umiejąc patrzeć w głąb serca oraz będąc wrażliwym na znaki Bożej Miłości można zobaczyć, jak wielką siłą jest ufność. Mnie Pan Bóg nie raz zmusza do myślenia, pytań i krzyków szczerej niewiedzy.
    Silko, myślę, że Izaak był przerażony i panicznie zatrwożony. Był przecież człowiekiem...

    OdpowiedzUsuń
  7. przez Krzyż do chwały,
    pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy przychodzą cierpienia w życiu, często obwiniamy za nie Pana Boga - czemu na nas to dopuścił, czemu nasze życie jest takie trudne, a inni mają lżej. A każda z tych przeciwności, może nam pomóc przybliżyć się do Niego. W cierpieniu Jezusa można znaleźć wiele odpowiedzi. Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem!

    OdpowiedzUsuń
  9. Moim zdaniem niemądre jest obwinianie o cierpienie czegoś, co nie istnieje. Czasem złe rzeczy przydarzają się dobrym ludziom. Czasem też wynika z tego jakaś nauka na przyszłość. W innych przypadkach zaś nie. I tylko tyle.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już kliknąłeś w tą magiczną ikonkę, napisz proszę, to, co przychodzi Ci na myśl po przeczytaniu. Nie reklamuj swoich blogów, nie pisz komentarzy w stylu: fajny blog itp. Dziękuję. Autorka bloga.