10 listopada 2009

Coraz bliżej... "wydatków obcowanie".

Coraz bliżej...
Wydatki.

Specjalnie sparafrazowałam słynną ramówkę CocaColi... Nie lubię świąt jako takich. Tych pisanych z małej litery. Wręcz mam uraz. Ta radość, taka jest napędzana poprzez reklamy w telewizji, neony w kształcie choinek, gwiazdek... Świetlówki dają nam coraz to wyraźniejszy sygnał o tym, że święta zbliżają się nieuchronnie... Szare miasta rozbłyskują się setkami, tysiącami, ba, milionami światełek. Wszyscy sztucznie się uśmiechają, w nerwowym poszukiwaniu prezentów dla znajomych, bliskich. Przecież o to chodzi w tym wszystkim, reklama musi być jak gąbka w kształcie choinki, zanurzona w olejku sosnowym- przesiąknięta "świętami"... bo czymże byłby ten czas niewykorzystany przez media, przez producentów.... Rodzina nagle się jednoczy, są pojednawcze gesty, życzenia szablonowe, teraz już modne przez smsa ze ściągniętym tekstem ze strony internetowej... To wszystko jest takie... sztuczne? Tak, mam wrażenie,że w te dni sztuczność dzisiejszego świata, plastikowość piętnuje się jeszcze silniej niż dnia zwykłego. To paradoksalnie w te dni, ludzie biedni, opuszczeni, pomimo być może radości na wspomnienie co działo się lat 2000 temu, czują nieopisany ból, być może zazdrość... Czują się prawdziwie opuszczeni, bo wcześniej nie mieli na to czasu, by spocząć i myśleć... By obejrzeć w kolorowym świecie za szkłem jak przeżywają święta inni, jak życzą radosnych, zdrowych, rodzinnych świąt... Jednocześnie wiem, że ten nastrój iście rodzinny, sielski chodzi za mną od września. Być może z chęci odpoczynku dłuższego. Czasu dla siebie, dla Boga, czasu na rekonwalescencję umysłu, duszy. Jednocześnie wzruszam się jak rok temu, dwa lata temu na dźwięki polskich kolęd, te zagraniczne wprawiają mnie w radosny byt ducha... Jednocześnie chcę zasiąść do wspólnego stołu pachnącego siankiem, chcę wspólnie symbolicznie podzielić się opłatkiem ze znajomymi, a w końcu z rodziną... Chcę piec pierniki, strucle makowe, kleić pierogi, uszka... Chcę ubierać żywą choinkę, w ozdoby robione przeze mnie w dzieciństwie, w niekompletne bombki, w aniołki wycięte dwa lata temu, gdy święta były inne... gdy byłam ja i mama. Chcę przyozdobić drzewko swoimi emocjami, tak! Chcę życzyć bliskim z całego serca nie zdrowych, radosnych świąt, ale pięknego życia, by ich powołanie się wypełniło. Nie tylko w te parę dni... We wszystkie dni. Chcę zobaczyć kiczowatego pana przebranego za Mikołaja. Kocham te dni i jednocześnie nienawidzę... Gdy w październiku zobaczyłam świąteczną wystawę, dodam, że na początku tego miesiąca... Nie wiedziałam co o tym myśleć. Było to dla mnie co najmniej niesmaczne. Gdy parę zaledwie dni po 1 listopada aglomeracja centrum handlowego przybrała świetlną osłonkę, załamałam się nad beznadziejnością komercjalizacji tych dni. Które, notabene, nastąpią za dooobry miesiąc. Ale to wszystko jest potrzebne w dzisiejszym, zatroskanym o cyferki świecie. Żyjemy na tym globie z matematykiem, z Małego Księcia. Dorośli nie dostrzegają piękna, prawdy, widzą przez cyfry... Mają takie niewidzialne okulary na oczach. Może to dobrze, że te media nam przypominają co się zbliża, jaki czas... Bo w zapracowanym człowieku często nie można rozbudzić ducha świąt tych Chrystusowych. Zapracowany człowiek mógłby nie zauważyć, że w ogóle te dni zaraz przyjdą... Tak, one zdecydowanie przychodzą po cichu, niczym pierwszy śnieg, delikatnie... ale za to jaki rozgłos towarzyszy temu.

To już drugie święta...

2 komentarze:

  1. O. Przestań. Już na początku listopada widziałam reklamę Coca-Coli... Przecież to nie czas... U mnie w mieście jeszcze ozdób świątecznych nie ma i to jeden plus tego miasta. Ale dopiero potem zacznie się szał. Znając życie gdy będziemy drużyna pakować zakupy to znowu w markecie będą kolędy lecieć. Puszczane całą dobę tracą swoją magię i znaczenie. Kolędy powinno śpiewać się tylko podczas eucharysti. Nie lubię świątecznych filmów- jest w nich taka rodzinna, piękna atmosfera. Szkoda że u mnie w domu tak nie może być. Pozdrawiam koleżankę M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, zamartwiać jest się czym- np tym że biedny Kevin od dziesięciu lat sam zostaje w domu.. xD. Nie rozumiem producentów naszych mediów czy Oni nie widzą, że niektóre rzeczy są Poprostu nie smaczne. Taki przykład oglądanej dzisiaj reklamy. Mikołaj (reklamujący pewną sieć komórkowa) rzuca armatą w wieżowiec. Niby reklama jak reklama ale co ma powiedzieć rodzic małemu dziecku które zadało mu pytanie -" Mamusiu, a czemu ten Mikołaj jest zły?"
    co do samych świąt. U mnie zazwyczaj nie ma rodzinnej atmosfery bo nie ma jej kto stworzyć. Głowa rodziny święta zazwyczaj ma głęboko w nosie. Jedyna radość każdego roku to Pasterka (chodź z dotarciem do kościoła już są duże problem- uroki mieszkania na wsi). Bo na tym właściwie polegają święta- na cieszeniu się że Jezus się narodził, a nie na tym że znowu dostałeś świetną grę komputerową.. Trochę już późno. Więc kończę swoje wypowiedzi. Miłej niedzieli. Pozdrawiam M:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już kliknąłeś w tą magiczną ikonkę, napisz proszę, to, co przychodzi Ci na myśl po przeczytaniu. Nie reklamuj swoich blogów, nie pisz komentarzy w stylu: fajny blog itp. Dziękuję. Autorka bloga.