14 sierpnia 2009

Czasem nie ma się o czym napisać konkretnie, a mimo to, chęć jest większa. Nieraz jest tak źle, że chce się w martwym tekście wpleść swoje emocje...
Dawno nie pisałam, przeżyłam wiele, bardzo wiele ciekawych, pouczających sytuacji.
Rekolekcje... Piętnaście dni, skondensowane życie Chrześcijanina w pigułce. Każdy dzień na pozór taki sam, ale każda sekunda tak naprawdę inna. Każda pobudka inna, każda jutrznia inna, każda rozmowa z bratem, czy spacer inny... Każda modlitwa wieczorna całkowicie z innymi intencjami... Każda noc, niedochowane do końca Silentium Sacrum poprzez rozmowy, pomoc byciem obok.... To wszystko sklejało się w taką jedną, bardzo spójną całość. Pamiętne podejście na Kicarz... I msza, te momenty z Tchnieniem Ducha... Rewelacyjny czas, Katharsis.
Jednak, prawdziwe rekolekcje zaczynają się teraz. To teraz jest najtrudniej się zdyscyplinować, skupić na modlitwie. To teraz mam problemy z nią na powrót...
Podpisanie krucjaty zobowiązuje mnie do innego, bardziej czujnego życia.
I jeszcze jedno... Gdzie ta sama ja co twierdziła, ze każde cierpienie ma sens? Teraz, gdy znów mnie to dotyczy, ja tracę wiarę w te słowa. Jaki sens do cholery miałoby to wszystko mieć? Po co Boże to wszystko? Mimo, że to był wspaniały czas... Taki paradoks w człowieku siedzi. Zamiast cieszyć się z pięknych wspomnień, ba cudownych, niezastąpionych, on martwi się nad utratą.
To tylko, aż życie...

http://www.youtube.com/watch?v=0EWXXhSjGkI&feature=related
i Ona wie co mi w duszy gra...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli już kliknąłeś w tą magiczną ikonkę, napisz proszę, to, co przychodzi Ci na myśl po przeczytaniu. Nie reklamuj swoich blogów, nie pisz komentarzy w stylu: fajny blog itp. Dziękuję. Autorka bloga.