10 lipca 2009

cyrk na kółkach.

"Monika, proszę podejmij ten krzyż, póki nie podejmie go za Ciebie Jezus..."


Bo istota naszego życia jest podejmowanie codziennie krzyża swojego... Człowiek jest grzeszną istotą, która każdym swoim grzechem obciąża belkę krzyża Jezusa...
W każdym z nas ponadto siedzi egoista. Czyż nie łatwiej byłoby mi zostawić to tak jak jest, powierzyć męki Chrystusowi, bo " On i tak cierpi"? Przecież na co dzień obarczamy kłopotami rodziców, nauczycieli, społeczeństwo... Szefowi mówimy że nasz przełożony nie wytłumaczył nam tego czy tamtego i dlatego nie zrozumieliśmy...
Nikt nie jest tak idealny jak On, który wszystko z pokorą bierze na siebie. My często nie znamy pokory, skaczemy jak koguty, bo to my, bo nie damy się upokorzyć, poniżyć...
Ile ja miałam takich sytuacji w życiu, że chciałam sobie sama udowodnić, ze dam rade, bez nikogo, a dopiero po wielu klęskach dowiedziałam się, że bez Niego nie dam sobie z niczym rady.
Wczoraj także dowiedziałam się, ze można być egoistą dla samego siebie. Dobre, prawda? I ja nim jestem. Bo nie dbam o siebie, bo jestem uparta.
Cholernie trafiło także to do mnie, że na spowiedzi usłyszałam te same słowa, co św. Piotr, uciekając przed śmiercią, gdy powiedział pamiętne słowa: Qvo vadis, Domine?
I dziś moje słowa zabrzmią dziwnie, ale cieszę się z tego krzyża. Ciesze się ponadto z ponad półrocznej współpracy z moim spowiednikiem. Bez tego, bez tego byłoby zupełnie inaczej, bardziej... pusto. Każda kolejna spowiedź mnie przybliżała i w ogóle, działała wiele, a pamiętając wcześniejsze spowiedzi... nie działo się nic.

Brak weny, brak radości. Wszystko jest takie... szare, tylko On daje mi dziś radość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli już kliknąłeś w tą magiczną ikonkę, napisz proszę, to, co przychodzi Ci na myśl po przeczytaniu. Nie reklamuj swoich blogów, nie pisz komentarzy w stylu: fajny blog itp. Dziękuję. Autorka bloga.