24 lutego 2010

Wielki Post w pełni...


Ostatnimi czasy niespecjalnie wiedziałam, co mogę napisać, co kogokolwiek zainteresuje. Narastała we mnie bariera do wszystkiego - do ludzi, do laptopa, do książek. Wiedziałam, że jakiś sprzeciw samoistnie we mnie narasta, czułam to i domyślałam się, że w końcu kapituluję albo ja, albo to, czemu się sprzeciwiam. A czemu się sprzeciwiałam? Sama nie wiem, oddałabym wiele, żeby się dowiedzieć...

Autobus równo punkt 6:40 był podstawiony na zakopiańskim dworcu. W szybie widniała tabliczka z napisem: Przemyśl przez Kraków. Mój cel to kraina ziejących ogniem murowanych smoków. Sam fakt opuszczenia choć na chwilę, tak cenną z resztą Tatr jakoś nie nastrajał pozytywnie. Pojazd napędzany śmierdzącą benzyną leniwie podskakiwał na "zakopiance", gdy ja uporczywie wsłuchiwałam się w Foo Fightersów i dostawałam oczopląsu od wpatrywania się w monotonne następowanie po sobie jedno po drugim drzewa. Sam przyjazd nie nastroił mnie tym bardziej pozytywnie. Zachmurzenie, mżawka... Idealna pogoda na spacer po krakowskich Plantach albo po moim sentymentalnym parku strzeleckim... Nieustraszona z dworca kieruję się na oślep na stare miasto. Szare ulice, szare budynki... Wspaniały i majestatyczny Kraków przygasa... Zimową porą śniegu brak, a była to zima, gdzie śnieg był "towarem" bardzo radującym oko... Co parę kroków beznamiętnie uwieczniam moje spojrzenie na budynki, drogowskazy, aż wreszcie stare miasto. Nawet piesi są dziś senni, otępiali?? Każdy idzie w ślimaczym tempie, ziewa, rozmawia beznamiętnie przez telefon, omawia mniej lub bardziej istotne sprawy... Przekraczam bramę kościoła Mariackiego. Przyklękam, odmawiam jedno Ojcze nasz, rozglądając się po ścianach, nawach, które niesamowicie rozpraszają przepychem. Oglądając niesamowite prace Wita Stwosza myślę o sobie jako o osobie nieunormowanej pod względem wiary. Podziwiam piękno zewnętrzne, nie to wewnętrzne, ukryte dla osoby z podejściem jakie wtedy miałam do wiary. Podobnie było z Katedrą Wawelską. Jedynym "sacrum" było dla mnie dotknięcie grobowca Mickiewicza! Nie dłużej jak po hejnale moje nogi zaniosły mnie do parku Strzeleckiego. Usiadłam pod dużym drzewem na ławce i myślałam kim dla mnie jest... Bóg. Jakie znaczenie dla mnie ma otaczający mnie świat. Jednakże była to ulotna chwila. zaraz potem wpadłam w stan błogiego zamyślenia nad niczym. Obserwowałam, z ławki robiłam zdjęcia, to tu, to tam... Na horyzoncie pojawiła się podłużna, chuda postać w czarnym płaszczu i komicznej czapce i szaliku. Komplet był chyba we wszystkich kolorach tęczy. Myślę sobie - dziwak! Ale nic, znów zaczynam się wpatrywać uporczywie w ruch miejski za zasłoną z drzew zapadniętych w śpiączkę. Jednak coś mi nie daje spokoju i odwracam głowę... patrzę, a to... nie płaszcz, a sutanna. Człowiek idzie, uśmiecha się do mnie! Idzie energicznie, przybrany w jaskrawe barwy... wyróżnia się od rzeczywistości. Dał impuls, znak, pobudził. Chyba o to Bogu chodziło wtedy, wyciągnąć mnie z tego chwilowego osłupienia, lenistwa, sprawić, bym zaczęła działać. Zaraz gdy mnie minął ów ksiądz, wstałam, zabrałam się i pomaszerowałam na dworzec, obiecując sobie, że już nigdy nie pojadę do mojego jednego z ulubionych, nie kochanych, ale ulubionych miejsc w taką pogodę, bo to podwójna dawka powodująca obniżony poziom szczęścia. Wróciłam terkoczącym busem, zapewniającym o kursie pospiesznym, co w połączeniu z największymi korkami w jakich miałam okazję stać zaowocowało w podróży 3 i pół godzinnej... Znalazłam się w UKOCHANYM miejscu i pomimo szarawego mroku, pomimo mżawki czułam się całkowicie inaczej. A wszyscy przechodnie przypominali mi tego księdza, nie chodzi o wizualne podobieństwo, ale pomimo tego, że większość z nich szła ponuro, to czułam w nich radość... Albo to może ze mnie ona promieniała? Teraz ja szłam radosnym krokiem, z uśmiechem na twarzy, byłam naładowana.

To było trzy lata temu. Jak pomyślę sobie o tym, z jednej strony widzę moje piękne wspomnienia, a z drugiej rażący w oczy obojętny stan i taką niedojrzałość. Gdybym z moim teraźniejszym ja miała okazję pojechać do tego sennego Krakowa, wyjazd wyglądałby inaczej, całkowicie. Z Bogiem wszystko jest inne... Z Nim wyjazd do dziury zabitej dechami, jest majestatyczne i głęboko refleksyjne. I wierzę, ufam Mu, że On sam pomoże mi i moim bliskim nie dostać zawrotów głowy od obracania się naszego świata o kolejne 180 stopni po raz enty. Nie wiem jaka jest norma do wyrobienia w obracaniu się naszego dotychczasowego świata, ale czuję, że mój limit póki co się wyczerpał. Choć staram się nie zamykać na kolejne "rewolucje". Bo choć zastanawiam się, czemu On mnie ostatnimi czasy tak doświadcza, to darzę Go ufnością. Często utyka gdzieś ona, ale jednak w którymś kulminacyjnym punkcie przybiera na wartości. Tak mało mam osób, którym mogę zaufać, a chciałabym, być w miejscu gdzie zaufanie nie jest wynagrodzeniem, walką ze sobą samym, z ludzką "naturą", a czymś naturalnym jak oddychanie.

Panie, w Tobie pokładam moje nadzieje...

2 komentarze:

  1. Kraaaaaków^^ :)

    wiesz, jakie są słowa jednej z józefickich piosenek? (tak, tych od serca przy Bogu, rąk przy "bracie" xD)
    'W życiu trzeba być optymistą, po Bożemu widzieć wszystko! Cały świat nagle się zaróżowi, gdy zawierzymy Chrystusowi!' :))

    masz rację, z Bogiem naprawdę wszystko jest inne, głębsze, ale i piękniejsze!

    ściskam :*

    pees. przywitanie może gapowate, ale i tak bardzo kochane ;* :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W „Listach do przyjaciela” Antoni Gołubiew napisał: „Szukamy człowieka dobrego i stawiamy mu ogromne wymagania: mądrości, wielkoduszności, obiektywizmu, życzliwości do wszystkich ludzi, aktywności, wewnętrznej harmonii tak, by był bezapelacyjnym autorytetem i moralną podporą.
    Takiego człowieka obdarzamy bezgranicznym zaufaniem, ale biada, jeśli on je zawiedzie, czujemy się opuszczeni i zawiedzeni. Nie dopuszczamy myśli o jakiejś wadzie czy uchybieniu, które są codziennym naszym udziałem”.
    Swoją drogą wydaje się, że zaufaniem „obdarzamy kogoś” a mniej "mamy" zaufanie i wtedy jest szansa, niekoniecznie pewność, że on je odwzajemni. I zawsze warto pamiętać o Syr 7,6

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już kliknąłeś w tą magiczną ikonkę, napisz proszę, to, co przychodzi Ci na myśl po przeczytaniu. Nie reklamuj swoich blogów, nie pisz komentarzy w stylu: fajny blog itp. Dziękuję. Autorka bloga.