17 stycznia 2010

o planach na przyszłość

Chyba każdy je ma. Te drobniejsze ale też i te obszerniejsze. A jak jest z ich realizacją? Może układamy swoistą wieżę Babel, niejednokrotnie próbując coś zyskać bez pomocy i zaufania do Boga? Próbujemy coś zrobić potajemnie, łudząc się, że On tego nie przyuważy. Próbujemy sami sobie dać radę, uważając, że Bóg jest nam do tego niepotrzebny. I znów na tym upadamy. Po raz kolejny. I znów i znów... Bo jesteśmy stworzeniami egoistycznymi. Wraz z grzechem Adama i Ewy w naszych mózgach pojawiła się pluskwa, która mówi nam, że sami wszystko zrobimy najlepiej!Ja wiem lepiej co dla mnie dobre, ja wiem lepiej jak się ubrać, co zjeść...
Dlatego też staram się nie planować zbytnio za wiele. Bo czy moje człowieczeństwo, grzeszność pozwoliłyby mi coś budować, coś pięknego i trwałego, spełnienie moich marzeń, wraz z Bogiem non stop? Obawiam się, że nie.
Owszem, mam marzenia, napisać i wydać książkę, wyjechać na misje, poznać mężczyznę, który zapewni mi to, czego potrzebuję w związku, założyć z nim kochającą się rodzinę. Wyjeżdżać w góry i tam spędzać wspaniałe chwile. Ta lista tak na prawdę nie ma końca. Ale czy jest sens mobilizacji do wykonywania tych czynności już teraz, tu, z góry wiedząc, że jak zacznie mi się samej udawać, to Boga zostawię po drodze i pozwolę Go sobie zbyć z tekstem : Jak już zarobię pierwszy milion, to zbuduje Ci kościół i do Ciebie w nim wrócę? Jakoś nie rozumiem ludzi, którzy planują sobie nadmiernie przyszłość. Z góry zakładają, że będą kimś tam, wtedy i wtedy założą rodzinę, a za parę lat to już będzie skakać wokół nich rozbawiona gromadka dzieci. Owszem, to są marzenia, ale nie opierając ich na Bogu taka osoba może przeżyć wstrząs w momencie, gdy dowie się o bezpłodności swojej, lub partnera. I wtedy nici z dzieci i pretensje do Stwórcy :A przecież chciałem mieć dzieci, tak wiele wymagam? Człowiek pokładający nadzieję w Panu nie powie: chciałem mieć dzieci, tylko prosiłem Cię o nie. Prosiłem Cię o błogosławieństwo w postaci moich dziatek. Jeśli bezpłodność stanie mi na drodze, zaopiekuję się jak własnym - dzieckiem innej matki, która go nie mogła wychować! Pokocham jak własne, obdarzę je miłością. Pogodzę się z nie moją, ale Twoją wolą Panie!
***
Chciałabym napisać i wydać książkę. To jest moje marzenie. Nie chcę myśleć, czy mi się uda, czy nie. Po prostu piszę, kiedy czuję, że napiszę coś sensownego i opartego na mojej moralności. Nie chcę pisać zbyt wiele, na siłę, by jak najszybciej się sprawdzić. Ponadto nie wierzę za bardzo w samo to, że ktokolwiek chciałby wydać ten grafomański esej. A może inaczej. Próbuję to wszystko oddać Bogu, żeby On wybrał dla tego mojego planu stosowną drogę. Nie zamartwiam się tym, czy moja proza pójdzie do mojej szuflady i będzie dla znajomych, gdy będą chcieli się ponudzić, czy też będzie bestsellerem na skalę co najmniej Polski. Teraz najważniejsze jest to, że spełniam się pisząc każdą kolejną linijkę tekstu. Spełniam się wymyślając fabułę, choć ją tak na prawdę wymyśliło już życie. Może ostatecznie jak nic się nie uda, odcinkami będę ją dodawać na bloga. I nic się nie stanie złego przecież. Wola Boża.Może komuś podejdzie to pod obojętność przyjmowania Życia. Ale bynajmniej nie jestem obojętna wobec mojej przyszłości, wzbudza ona emocje i to jeszcze jakie! Ale nie planuję po to, by planować, tylko planuje wtedy, kiedy ze strategicznego punktu widzenia jest to potrzebne.

Panie Boże, żeby moje ambicje nie przerosły Twoich planów...

13 komentarzy:

  1. :)

    Tam się przekradło też moje marzenie jedno ważne... :P Oczywiście nie mówię o mężu i dzieciach, ale kościół to bym właśnie chętnie zbudował... ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jakoś nie rozumiem ludzi, którzy planują sobie nadmiernie przyszłość."
    Jeśli ktoś ma pomysł, co chce robić, to czemu nie? Grunt, żeby umieć się pozbierać po ewentualnym upadku. A jak się parę razy nie wyłożysz, to na łyżwach nie nauczysz się jeździć ;)

    "Ale czy jest sens mobilizacji do wykonywania tych czynności już teraz, tu, z góry wiedząc, że jak zacznie mi się samej udawać, to Boga zostawię po drodze i pozwolę Go sobie zbyć z tekstem : Jak już zarobię pierwszy milion, to zbuduje Ci kościół i do Ciebie w nim wrócę?"
    Wytłumacz mi, proszę, co spowodowało takie myślenie? Skoro sama twierdzisz, że pieniądze odwrócą Cię od Boga, to gdzie jest haczyk? Uważasz swoją wiarę za słabą czy posiadasz wewnętrzne przeświadczenie, że ludzie bogaci to chamy i prostaki bez życia wewnętrznego? Według mnie dopóki nosisz w sobie odrobinę pokory i będziesz ją trzymać - będziesz wierzyć dalej. Dlatego nie zgadzam się też ze stwierdzeniem "Nie ma co realizować marzeń, jesteśmy tylko ludźmi" - jedyne, co nas ogranicza, to my sami. My sami wyznaczamy sobie ramy albo przyjmujemy ramy wyznaczone przez innych. I od nas zależy, jak te ramy będą wyglądać.

    Nie jestem też za 'full freedom', żeby nie było :)
    Kermit

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje się, że plany czynić można i trzeba. Oczywiście - wypadałoby, by były realne, niekoniecznie z milionami na kościół ;)
    Zwykle i tak życie potem nieco je weryfikuje, ale z tym się liczyć trzeba, wszak powtarzamy tak często, choć czasem bezmyślnie niestety - "bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi".

    OdpowiedzUsuń
  4. Kermicie, już objaśniam :)Z tym powstaniem po proażce... Niestety wielu z nas gdy wpada w szał marzeń, nie bierze takiej wersji pod uwagę w ogóle. I nie uważam, że marzenia są zbędne. Można marzyć, planować, ale z glową :) I kwestie pieniężne w żaden sposób nie obnażają czyjejś wiary i przywar typu cham i prostak. To tylko przykład, który ma uzmysłowić, że gdy nasze cele zaczynają się realizować, to ludzie wierzący często zaprzestają wiązać tego ich małego cudu z Bogiem, czy inną siłą, w którą wierzyli. Wszystko przypisują sobie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale marzenia się nie po to, aby je spełniać, tylko, żeby je udoskonalać. :) Coś jest w tym powiedzeniu: "po co łapać króliczka, skoro tak przyjemnie się go goni?"

    OdpowiedzUsuń
  6. "Niestety wielu z nas gdy wpada w szał marzeń, nie bierze takiej wersji pod uwagę w ogóle. I nie uważam, że marzenia są zbędne. Można marzyć, planować, ale z glową :)"
    Według mnie marzenia polegają właśnie na tym, żeby tą "głowę" zostawić w szafie i przywalić zimowymi butami :) Więc jak już się spada, to z wysoka. I będzie boleć, na to nic nie poradzimy. Ale warto dla tej radochy spełnienia marzeń :)
    żabol

    OdpowiedzUsuń
  7. a to już uważam kwestia osobowsości, szalenie osobista z resztą Żabko :)

    OdpowiedzUsuń
  8. jej, ja już kiedyś wspominałam, że uwielbiam Cię czytać! :))
    ponawiam swe stanowisko ;P
    na książkę by Monika M. czekam więc z niecierpliwością ;)

    marzenia, marzenia..
    wiesz, ostatnio na własnej (no prawie, bo mojej przyjaciółki :P) skórze przekonałam się, że najpiękniejsze w nich jest to, że są, a nie, że się spełniają. są osoby, które ogarnia jakaś taka bezradność, zagubienie i tęsknota, gdy marzenia znikają, a w ich miejsce wchodzi rzeczywistość. Ale wspieram ją i dajemy radę :D

    także dużo dużo marzeń!
    :*

    pees. pytam każdego, kogo mogę. bo się podniecam - wybierasz się na DW do Barda Śl.?:P

    OdpowiedzUsuń
  9. Sandruś, wybieram się :) A Ty?? Jeśli możesz... odezwij się na gg, bo po zmianie komputera zawieruszyło mi się parę numerów, w tym Twój... :) Dziękuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach. Jak mnie ze studiów wyleją to idę na inne i zostaję szejkinią Zjednozonych Emiratów Arabskich. Życzę Ci, żeby przez Tobą jaśniała lepsza przyszłość ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. pojawił się jakiś czas temu człowiek w moim życiu, który nauczył mnie nie planować... zdawać się na Najwyższego.
    przydatne. czasem się buntuję, ale zawsze dochodzę do punktu wyjścia.
    On najlepiej wie, czego mi potrzeba.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale się dyskusja rozwinęła. Ja wiem jedno, że moje pierwotne plany dawno wzięły w łeb, następne też musiały ulec zmianie. Takie jest życie ...szczęśliwi, którzy umieją zdać się na Kogoś, kto wie lepiej czego potrzeba!

    OdpowiedzUsuń
  13. Planować przyszłość. Sam fakt planowania, układania, poszukiwania celów - to nic złego, tylko... trzeba wiedzieć co znaczy słowo PLAN w realizach życia.
    Życie to nie książka - tutaj nie możemy obmyśleć schematów - środowiska, zachowania otaczających nas ludzi i własnych losów. Plan na życie to umiejętność podjęcia wyzwania, osiągnięcia pewnego szczytu, przez który zamierzamy coś wypełnić, w czymś spełnić swoje człowieczeństwo. W istocie - to nie sam fakt realizacji marzenia ile, cała droga i osiągnięcie szczytu, czyli najdogodniejszej perspektywy do spełnienia planów - jest środkiem osiągnięcia kolejnego stopnia wypełniania siebie, człowieczeństwa.

    Sytuacje, które opisałaś to właśnie marzenia, które kryją się pod osłoną - spełnienia. To - osiągnięcie jakiegoś szczytu i rezygnacja z urządzenia sobie pikniku na nim, gdy z głodem - człowiek spogląda na ten, jeszcze większy, rysujący się kilka kilometrów dalej... Tak więc - marzenia, uczą nas życia i dają przedsmak Nieba. Musimy odważnie planować i nie starać się przewidywać. Rolą człowieka nie jest - poznać przyszłość, ale tworzyć przyszłość!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już kliknąłeś w tą magiczną ikonkę, napisz proszę, to, co przychodzi Ci na myśl po przeczytaniu. Nie reklamuj swoich blogów, nie pisz komentarzy w stylu: fajny blog itp. Dziękuję. Autorka bloga.