16 września 2008

Bo JA to już nie JA...

Może to idiotycznie brzmi... ale w ostatnim czasie, ja się zmieniłam. Co ja mówię, ja od zimy... jestem inną osobą. Może to zasługa ojca? Pewnie tak. Po części przynajmniej. Już nie jestem tą samą za bardzo wesołą dziewczyneczką bez problemów. Już mam inne zmartwienia niż wyciągnięcie funduszy na nową bluzkę... Teraz... to znaczy w zimę... odczułam brak miłości. Całkowity chłód. Zimny prysznic. Przestałam być naiwną, zapatrzona w swojego 'tatusia' córeczką. W końcu zobaczyłam coś, co on mi przysłaniał przez wiele lat. Zobaczyłam jego prawdziwą naturę. Może to i dobrze? Tak, zdecydowanie. Lepiej mi się żyje z tą wiedzą. Bo wiem, że... wiem. Bo gorzej już być nie może w tych stosunkach. Bo już się na nim nie zawiodę, bo nie mam jak. Teraz już może mnie tylko zaskoczyć pozytywnie, co robi na jego korzyść. Wiem, jestem straszną optymistką. Nie ma co. Wszystko mnie dziś denerwuje. Każda najdrobniejsza rzecz, która idzie nie po mojej myśli. Każde mało znaczące aczkolwiek podejrzliwe słowo. Kontemplacja nad swoim JA dzisiaj... pojawiła sie dość niespodziewanie. Tak o, nagle. Bez uprzedzenia. Zawsze tak jest. W pokoju w końcu robi się cieplej... Nie wiem czy to zasługa długo działającego już PC czy w końcu te kaloryfery się choć trochę rozgrzały, bo na początku były tylko na wpół ciepłe. Takie wręcz letnie.
Nie bierzcie czyiś słów do siebie, szczególnie gdy ta osoba was nie zna. Tylko my wiemy, co dla nas jest najlepsze, Tylko my próbujemy uniknąć porażki. Nikt tak na prawdę nas nie zna, tak jak my sami... Co innego, gdy my sami nie znamy własnego ja. To wtedy zaczyna się dziać. Ale... Załóżmy że znamy nasze ja. Jest ok. Nowa szkoła... nowe otoczenie... wszystko jest... wręcz idealne... Wręcz zaskakująco niespodziewanie miłe. Niespodziewanie ... niespodziewanie pozytywnie. Tak, to dobre określenie. W końcu mi ciepło. I tu fizycznie i tu w sercu. W sercu... w sercu od dłuższego czasu mi ciepło. Gorąco. Upalnie. Ale ja lubię upały. Lubię słońce. Moje Słońce...:) Nasze! Kocham księżyc. Póki co... wspólny punkt odniesienia. Póki co:)
A jutro... Jutro o 19... do zimnego... tfu, do mroźnego kościoła! Zaczyna się... Wyścig szczurów. Tak, to słuszne określenie. Bo czym mogę nazwać owe zjawisko, jakie nazywa sie Bierzmowanie? Sakrament jak sakrament... no ale... Ludzie do niego przystępujący,w znacznej części... Nie są na to gotowi. Tak.
Do następnego przypływu myśli. Mało znaczących myśli.

13 września 2008

wpis bliżej nieokreślony...


Nie potrafię zawrzeć w słowach moich myśli i odczuć. Z dnia na dzień coraz bliżej jest mi znany cel mojego życia. Coraz bardziej wątpię w jedno moje postanowienie, że w nim dotrwam. Coraz mniej widzę w tym sensu. W postanowieniu znaczy się. Ale przynajmniej jestem optymistką. W końcu jestem w pełni radosna, nic mnie nie pozbawi tego cudownego uczucia!
Mam też rewelacyjną klasę. Nie zamieniłabym jej na żadną inną.