28 maja 2011

"Łzy są piękne" *


"Łza, ciecz łzowa – substancja nawilżająca, oczyszczająca, zabezpieczająca (przed zarazkami) powierzchnię rogówki i spojówki oka. Składa się głównie z wody, niewielkiej ilości soli (chlorku sodu) oraz białek, w tym substancji bakteriobójczych (lizozym, defensyny)."
z Wikipedii.

Jednak dzisiejszy post nie będzie mówić o roli fizycznej łzy. Chcę rozważyć to, czym jest łza, tak wewnętrznie. Kiedy płaczemy? Najczęściej wtedy, kiedy jesteśmy smutni, bezradni, zdenerwowani, doprowadzeni do pewnej granicy. Jest to bardzo trudne dla nas, czujemy się słabi, kiedy łza za łzą skapują na policzek i ześlizgują się dalej, w dół. Wiecie, bo to jest tak, że łzy są najcenniejsze, kiedy moczą rękaw kogoś bliskiego. Nie chodzi mi o to, by się użalać nad sobą i mówić tym, patrzcie, jak mi smutno, chodźcie i mnie pocieszajcie. Czasem jest tak, że przy najbliższych normalnie pękamy i płaczemy. Jednakowo mamy potwierdzenie, że w swoim smutku nie jesteśmy sami, że jest ktoś, kto nas wspiera. I to są piękne, wartościowe łzy, które uchodzą z nas, choćby na jakiś czas zacierają wspomnienie o bólu, bliskość ten ból uśmierza... Są też łzy, które choć wypłakane, tkwią w nas dalej. Mowa o tych do poduszki. Najczęściej ten płacz pogłębia stan sytuacji, beznadziejnej często, choćby jeśli chodzi o kwestię samotności, braku oparcia w kimś. Są też łzy, które są potrzebne - łzy wzruszenia. Są najpiękniejszą formą podziękowania za coś, co dokonało się w naszym życiu, a co zasługuje na pochwałę. Szkoda tylko, że coraz mniej ludzi stać na łzy wzruszenia, dzisiejszy świat i szybkie życie nie pozwala na taką formę zachwytu, często uznając ją za okazanie słabości. Myślę, ze to błędne stwierdzenie. Płacz i przyznanie się do niego, a przez płacz przyznanie się do prawdy o sobie, o swoim stanie, jest jakąś formą odwagi, a nie tchórzostwa. Powracając już do początku wpisu... Łza, to substancja, która nie jest szkodliwa dla organizmu, a zbawienna w skutkach. Bez łez, prawdopodobnie nasz wzrok byłby narażony na samoistne zatracenie, oczy wysychałyby, niezdolne do normalnego funkcjonowania, a co dalej idzie, do widzenia. Czy więc pretekst w tym świetle " głupie łzy" jest na miejscu? Czy płacz jest taki szkodliwy i zły i w ogóle, niestosowny? Jakby nie patrzeć, jest to oczyszczenie zarówno duszy, jak i ciała, choćby pewnego elementu naszej fizjonomii. I co najważniejsze, nawet " I zapłakał Jezus" ( J 11, 35 ). Dla mnie to On jest najbardziej męski spośród mężczyzn, jakich świat widział. Dlaczego mam się wstydzić czegoś, co i Jezus uczynił? Nie powstydziłabym się modlitwy, dawania świadectwa, nie powstydziłabym się wybaczenia, dania szansy potrzebującemu, więc czemu miałabym się powstydzić łez? Chce naśladować Jezusa. Jednak to już temat na inny czas...


_____________________________
* cytat z dzisiejszej rozmowy, który podyktował napisanie tego posta.

15 maja 2011

znów.

Znów muszę się budować na nowo.
Po kolei układać cegły mojej duszy, łatać dziury w sercu.
Znów muszę przekopać ogródek i zasiać w nim ziarno.
Szczelnie pozatykać szczeliny w okiennicach mojego ja, przez które świszcze wiatr wspomnień.
Po raz kolejny przyjdzie mi akceptować zmiany klimatyczne w pogodzie mojego serca.
I może nic w tym nienormalnego, ale nie każdy buduje swój dom wielokrotnie pod rząd, murując całą ścianę, burząc ją i zaczynając od nowa.
Po raz kolejny będę tą samą M., którą byłam dawniej, nieufną, zamkniętą na innych.
Znów się zniechęcę.Znów światopoglądem będą rządziły niejasne przesłanki.
A gdybym tak Panie Boże powiedziała najnormalniej na świecie, że powoli zaczynam mieć dość? Gdybym chciała wysiąść z pędzącego ekspresu donikąd? To nie tak, że "wiem" lepiej, co dla mnie dobre. Po prostu jestem człowiekiem, tylko człowiekiem, ze swoją ułomnością, emocjonalnością, z uczuciami, które się szybko rodzą i trudno się ich pozbyć.