
"Przełom w badaniach nad stworzeniem sztucznego życia. Zespołowi pioniera w tej dziedzinie, J. Craiga Ventera, udało się przeszczepić komórce sztucznie stworzony genom bakterii Mycoplasma mycoides, w ten sposób uzyskując pierwszą syntetyczną formę życia. Zachodnie media okrzyknęły Ventera współczesnym doktorem Frankensteinem."
z portalu internetowego www.onet.pl
W takich chwilach zaczynam się zastanawiać do czego tak naprawdę dążą naukowcy?
Nie chodzi mi tu bynajmniej o pozytywne skutki tj. ulepszone szczepionki, które miałyby pomóc ludzkości. Teraz jest coś, co jest początkiem, co jest zaledwie zalążkiem, co nie jest żadnym wielkim przełomem, ale co będzie za parę lat? Człowiekowi zachce się mieć odrobinę więcej władzy nad życiem, to po-majstruje w probówkach, pod mikroskopem i rach pach ciach! Oto nastało za pomocą jego wszędobylskich palców życie!
Czy to nie można nazwać już zabawą w Pana Boga? Przypisanie sobie siły sprawczej ewidentnie pod to zakrawa! A co Ty na to człowiecze, by wynaleźć receptę na wywołanie deszczu, zatrzymanie burzy, tworzenie się gór, mórz, jezior tam, gdzie nasza wyobraźnia nas poniesie? Co Ty an to, by sobie samemu skonstruować twarz, wykalkulować wzrost, wagę, płeć, tembr głosu? Jak zabawa, to na całego!
Warto się zastanowić, czy chcielibyśmy, by tak wyglądał nasz świat, konstruowany non stop przez nas samych. O ile byłoby to w jakimś stopniu "praktyczne", o tyle byłoby to nudne i przewidywalne, dewaluowałoby to prawdziwą wartość ludzkości, życia ogólnie pojętego. Więc jak, nadal uparcie twierdzimy, że badania genetyczne, kombinatoryka nad ludzkim życiem, komórką jest praktyczna, że to będzie wielki krok w przód, gdy stworzymy człowieka z pipety? Zaprzedajmy ludzkość postępowi!
Panie Boże, dziękuję Ci, ze stworzyłeś mnie taką, jaka jestem. Z niekoniecznie idealnym ciałem, nie jako brunetkę, a jako szatynkę, z nieokreślonym odcieniem zielonego w oczach... Dzięki Ci Panie za każdy centymetr mojego ciała, za zawroty głowy, za popsuty błędnik, za to, że nie mieszkam w ukochanych górach tylko na nizinnych, depresyjnych Żuławach, za to, że moje życie pełne jest zaskoczeń, miłych, niemiłych, obojętnie jakich, nieprzewidywalnych. Dziękuję za trudy, porażki, smutki, a także za radość i triumf. Dzięki Ci Tato, żeś nie stworzył człowieka idealnym, samowystarczalnym... Czy idealność naprawdę jest taka pociągająca? Czy posiadanie wszystkiego w zasięgu ręki jest czymś ekscytującym?
"If you want to make God laugh, tell him about your plans."
W. Allen