30 marca 2009

Czym dla Polaka jest Jego kraj?

Odnoszę coraz częściej, że my Polacy, dzielimy się na dwie części obywateli. Pierwsza to skrajni patrioci, wręcz rasiści, którzy ciągle wyrzucają brudy Niemcom i Rosjanom, za wszystko, za piekło wyrządzone siedemdziesiąt lat temu, za mordy na Polakach, za krzywdę, która oczywiście nie powinna nas spotkać, co do tej kwestii nie ma co dyskutować. Z resztą, co ja mogę powiedzieć na temat wojny, na temat przyczyn, tego, czy sobie zasłużyliśmy, czy nie, skoro jestem pacyfistką… Ta grupa ludzi wychwala wręcz sztucznie Polskę oraz jej przymioty, stara się wręcz usilnie przypominać o dawnej potędze naszego państwa, co z tego, że było to jedno tysiąclecie wstecz…

Takim żywym przykładem zaobserwowanym w moim życiu jest pewien mężczyzna. Żył ileś tam lat w Niemczech, dosyć długo( zaznaczę, że jest Polakiem), a teraz znowu żyje w Polsce. Kolega pewnego razu do mnie podczas rozmowy o owym człowieku powiedział: „temu to musi być ciężko w Polsce pewnie, co? Co od Niego o tym wiesz?” Ja zdziwiłam się w pierwszym momencie, o czym on do cholery gada… Natomiast chwilę potem myślę… No tak, żył ileś tam lat w Niemczech, pieczątką już jest na czole naznaczony. W papierach ma napisane „żył tyle a tyle w Dűsseldorfie.” Przecież to jest tak wielki dla narodu polskiego powód do odrzucenia, czy zniewagi. I tu nie jest mowa tylko o tym Romku, tak miał na imię. Tu mowa o każdym Polaku, który na ileś tam lat wyemigrował za granicę zachodnią Polski, rzadziej za wschodnią. Może teraz już tak na to się nie patrzy, ale pamiętam jak to było na początku gdy Polska wkroczyła w strefę UE. Polacy masowo zaczęli oblężać Niemcy. To było istne szaleństwo. A co mówili tu, w Polsce o nich? Jako że zazwyczaj wyjeżdżali ludzie młodzi, Ci starszej daty, takich poglądów jaki póki co przedstawiam wręcz zarzucali im zdradę narodu. Jak to, Polak ma Niemca pracować?

Opozycją dla tej części narodu są Ci, którzy zbytnio nie chcą się z Polską wiązać. Robią to na wiele sposobów, często nieświadomie.

Kiedyś Polska walczyła o niepodległość, o demokrację, o wolny wybór, każdego, to teraz co robi przeciętny Kowalski? Kiedy przychodzi jeden dzień raz na parę lat, to nie ruszy czterech liter i nie weźmie dowodu, nie przejdzie się do najbliższego punktu, nie odda głosu, bo i po co? A co będzie za jakieś parę dobrych miesięcy? Będzie nadal siedział w tym samym fotelu i będzie psioczył „ jaka ta władza jest niekompetentna, kto ją w ogóle wybrał…”

Dalej polemizując nad beznadziejnością polskiego przeciętnego Kowalskiego, podam inny przykład, używanie nałogowo łaciny. Dawniej walczono o to, tracono życie za wysłowienie się w ojczystym języku a teraz? Teraz co drugie słowo z ust takiego penitenta to po łacinie i to coraz bardziej wymyślnej, coraz bardziej chwytnej dla dzieci, gdyż dzieci biorą przykład z góry. Teraz dla średniej warstwy, gdy człowiek wypowie się poprawną polszczyzną, lub też poprawi delikatnie błąd, literówkę, to uchodzenie za człowieka staroświeckiego, za człowieka- idiotę, co jednak wiadomo, że jest na odwrót. Nie chodzi mi tu o poprawianie Kaszubów, Podhalan czy Ślązaków. Gwara regionalna niestety również ginie bezpowrotnie, na część polskiego łatwego, polskiego bardziej przystępnego.

Coraz bardziej irytuje mnie zachowanie typowego Nowaka, który idąc ulicą, rzuci papierek po batoniku, a potem patrzy się na inne miejsce, gdzie kroczyła masa takich Nowaków i z pogardą mówi: Jaka ta Polska brzydka… Jaka ona ma być? Idąc wielokrotnie po lasach, parkach, przeraża mnie widok papierzysk, butelek, słynnych „papierzaków” które jak co dla niektórych błędnie kojarzą się z głową Kościoła, choć i ten nie zatrzyma tej funkcji swojego organizmu. Co więcej, taki widok to coraz częstsze urozmaicenie krajobrazu w parkach narodowych… Pytam się po raz kolejny, jak ta Polska ma być drogi Nowaku piękna, jak sam włączasz się w ten mechanizm brudzenia, zaśmiecania jej?

Celowo nie poruszam tematu licznych emigracji do krajów, gdzie życie jest łatwiejsze, ze względu na tego Romka z pierwszej części mojego felietonu. Trochę dwulicowa byłaby obrona jednego mężczyzny, a z drugiej strony naskoczenie na resztę osób, które wyjechały zapewne z tego samego powodu, co wtedy rodzice Romka.

Kończąc już mój rozmyślania… Zastanawiam się, jak ta Polska ma się zmienić? Kiedy jej znaczna część społeczeństwa broni się jak tylko może od integracji z krajami UE, czy jak ktoś woli, od zanglizowania społeczeństwa, a druga, nie mniej liczna, tylko narzeka, a sama nic nie robi w stronę postępu, zaprzeczając sama sobie w swoich przekonaniach… Tak naprawdę, to nie Polskę trzeba zmienić, tylko nas, Polaków. Może wtedy będzie nam się żyło tu lepiej…

20 marca 2009

W czasach popkultury, a JPII...

Możecie mnie po tej dzisiejszej publikacji ukamienować, zgnębić i zmieszać z błotem, ale jestem na to gotowa. Wytoczę dziś ciężkie działa naprzeciw dzisiejszemu społeczeństwu. Moim zdaniem, ono upada. Łapczywie poszukuje jakiegoś punktu odniesienia, łatwego sposobu zadowolenia rzeszy ludzi, taniej wręcz radochy dla ogółu. Udowodnię to, nieco zapewne wjeżdżając na uczucia Was, czytelników, za co z góry przepraszam. Jednak ten mechanizm istnieje w społeczeństwie i proszę nie zapominać, że pisze dziś dosyć ogólnikowo, a nie do poszczególnych jednostek, więc generalnie rzecz biorąc obrażanie się za te słowa nie ma sensu. Po prostu nie da się tego podzielić na kilka mniejszych kategorii, na kategorię ludzi dobrych i złych, lub też neutralnych. No to, zaczynamy!

Kim dla Nas jest Jan Paweł II (Karol Wojtyła)?
Zapewne wielu jak nawet nie większość odpowie - autorytetem, niewątpliwym i niepodważalnym. Wielu z nas, chce podążać Jego drogą, z wielkim wyrytym napisem na naszych sercach czy tez tylko na ustach TOTUS TUUS ( cały Twój) nie zważając na mechanizację reakcji. Niewątpliwie, szlachetny to człowiek, inteligentny, uzdolniony artystycznie, wspaniały retoryk i w dodatku o złotym sercu i bezgranicznej wierze. Człowiek wręcz idealny. Odznaczała Go dodatkowo niewątpliwa pokora przed Stwórcą, można sobie pomyśleć, jak taki ideał, w jaki sposób, mógłby narobić sobie przez dwa tygodnie tyle grzechów i to ciężkich, by korzystać z sakramentu pojednania regularnie, właśnie co czternaście dni? Niewyobrażalne, prawda? Jak taki osobnik, w Watykanie, otoczony samymi duchownymi i mediami, mógł nagrzeszyć? Tu widzimy Jego wieeeeeeelką pokorę. W tym właśnie akcie. Dlatego też, większość z nas, uważa Go za wzór. Wręcz nieosiągalny. Jednak ja... widzę w tym... w dzisiejszym społeczeństwie i jego odezwie na wszelkie reakcje związane z JPII ... Zwykłą marketingową akcję, pod naklejką z wielkim, złotym napisem Jan Paweł II- Święty. To się zaczęło od mediów. Jak się na początku pontyfikatu Karola Wojtyły nie dziwię Polakom, tej wielkiej radości, tej dumy i tego rozgłaszania wszelkiemu stworzeniu, że to Polak został głową KK. Tak teraz, wręcz bije mnie w oczy to, że sam zainteresowany, stworzył takie prawo dla papieży, że gdy ten jest chory, w cięzkim stanie czy też umierający, to nie chce być pokazywany, filmowany. Gdyby nie to, bez skrupółów dziennikarze wleźliby do szpitalnego pokoju, próbowaliby wręcz przeprowadzać wywiady, robić poniżające zdjęcia by ogladaczom zdało się to jak najatrakcyjniejsze. Zachowaliby w tym wszystkim zwierzęcy instynkt, na upolowanie jak najsmakowitszego kąska. Takiej okazji nie mozna przepuścić, przecież widz wymaga, to mu trzeba dac jak najbardziej bogatą ofertę! Za wszelką cenę, nawet za cenę poniżenia czyjegoś imienia. A my co robimy? Siedzimy przed odbiornikami, gramy w dość interesującą, aczkolwiek niezrozumiałą, ( choć jednak już wiem o co w tym chodzi, ale o tym za moment) grę, która polega na jak najgłośniejszym płakaniu, wylewaniu z siebie łez, biadoleniu że Wielki człowiek odchodzi, jak to mozliwe, przecież On miał być wieczny... Powracamy do tradycji starożytnego Egiptu, robimy za darmowe płaczki. Chcemy przez to pokazac, jak nas to bardzo boli, niczym faryzeusze, pokazujemy nasz cały ból, czasem co dziwne upozorowany, tylko dlatego, bo... bo ktoś inny tak samo robi. Bo komus też serce nieomal pęka i trzeba w tym mu dorównać. Nagle gdy Papież umiera, masowo wystawiamy świeczki w oknach, modlimy się do Boga o szybką beatyfikację, nasza wiara przechodzi niemal obrót o 360 stopni... na parę dni. Do momentu gdy w telewizji trwa żałoba i nie leci nic innego niz tylko dokumenty o szlachetnym Polaku i transmisje z Watykanu. Wszyscy nagle zmierzamy do kościoła i jesteśmy wzorowymi Chrześcijanami. Przywieszamy sobie białą wstążeczkę na pierś i dumnie z nią kroczymy po mieście. Szkoda tylko, ze zapominamy o tym wszystkim po dość szybkim czasie.

Dalej.... już nie chodzi o odczucia nasze, teraz trochę opowiem o prymitywności oddawanej czci.
Bo jak inaczej nazwiemy brukowce, które na 2 kwietnia przemieniają się wręcz w media katolickie, nie licząc wiadomości o zdradach, o romanasach Dody czy Wiśniewskiego? Jak inaczej nazwiemy koszulki z wizerunkiem Karola Wojtyły, jakieś medale, śmieszne wręcz ze swego idiotyzmu łańcuszki na gg, przez smsa czy teraz również przez naszą klase, że czy też przypadkiem zauważyłam, że naszego rodaka prześladuje liczba 13, albo też, wpiszmy się w intencji rodaka, to za którymś tam razem pojawi sie nowe słoneczko?

a może nazwijmy ulicę od imienia Papieża, nie patrząc na to, że za rogiem jest seks shop?

Podsumowując... jesteśmy jak faryzeusze, którzy obwieszczamy wszem i wobec swą wielką boleść, nie nadając odczuciu żadnej intymności, ulegając sile perswazji, dość prymitywnej ze strony mediów, które nam narzucają nastrój, odczucia... Teraz trwając w Wielkim Poście.. nie zapomnijmy o tym, że Jezus ganił faryzeuszy za ich prowokacyjne obwieszczanie żalu i smutku. Zagośćmy te uczucia w naszych sercach i oczekujmy przyjścia Pana.

Ja wiem, ze dość dobitnie usiłowałam pokazać prymitywność owego zajścia, ale niestety, ubolewam nad tym wielce, nasz kochany Jan Paweł II stał się swoistą ikoną popkultury, niestety... Czy musiało do tego dojść? Pewnie tak, w takich już niestety czasach żyjemy..